Kredyt mieszkaniowy Blog

11.4.11

Jak uwolnić się z pętli kredytu we frankach (chf)?

W ostatnich miesiącach karierę robi określenie „niewolnicy franka”. Dotyczy wszystkich, którzy zaciągnęli kredyt w tej walucie w latach 2007-2008, gdy złotówka biła rekordy siły. Dziś zadłużenie wobec banków wzrosło o nawet kilkadziesiąt procent. Jednak w szczególnie trudnej sytuacji są ci, którzy w tamtym czasie kupili stosunkowo niewielkie mieszkania a dziś, w zmienionej sytuacji rodzinnej, potrzebują większego lokum.


W normalnej sytuacji nie byłby to żaden kłopot – mieszkanie obciążone hipoteką można przecież sprzedać, spłacić dług w banku i zaciągnąć nowy – już na nową nieruchomość. Zwykle po 3 latach banki nie pobierają już prowizji za wcześniejszą spłatę. Jednak to rozwiązanie nie dotyczy kredytobiorców, którzy trzy, cztery lata temu zadłużyli się we franku szwajcarskim – zwłaszcza na więcej niż 80 procent wartości mieszkania. Dziś, po kursie czasem nawet o 45 procent wyższym niż ten, w którym kredyt był wypłacony, mieliby – po sprzedaży mieszkania – dziesiątki tysięcy długu wobec banku. 100 tys. CHF pożyczone w 2008 roku lata było warte 200-250 tys. zł, a dziś przy obecnym kursie trzeba oddać bankowi ponad 320 tys. zł. (17 marca 2011 r. kurs franka osiągnął 3,2 pln). Tymczasem cena za mieszkanie kupione przed laty za 200 tys. zł nie poszła do góry (wręcz przeciwnie, ceny mieszkań raczej spadły).

Mało kto decyduje się na zamknięcie takiego kredytu, zrealizowanie gigantycznej straty i zaciągnięcie nowego kredytu.

W niektórych bankach klienci, którzy przez te trzy lata zdołali zaoszczędzić spore pieniądze (trudna sprawa, przy rosnącej racie kredytu frankowego) mogą liczyć jednak na pewne korzystne rozwiązanie – czyli przeniesienie hipoteki i kredytu na nową nieruchomość. Oczywiście, pod warunkiem, że zdolność kredytowa klienta jest bardzo wysoka. W Kredyt Banku, Nordei, Deutsche Banku PBC i DnB Nord klienci mogą liczyć na zgodę przy próbie przeniesienia się z zaciągniętym przed laty kredytem do cenniejszego mieszkania, bez realizowania po drodze straty na spłacie kredytu. Jednak warunek – na takie mieszkanie trzeba mieć w zasadzie własne pieniądze. Przykład? Jeśli klient kupił w 2008 roku kawalerkę za 200 tysięcy złotych i zaciągnął kredyt frankowy na 100 procent, zaś przez trzy lata zdołał spłacić zaledwie kilka tysięcy franków, dziś jego dług wynosi (założenie) 95 tysięcy franków, czyli ok. 290 tysięcy złotych. Załóżmy, że marzy o mieszkaniu wartym 500 tysięcy złotych. I bank jest skłonny zgodzić się na przeniesienie kredytu, i nawet na udzielenie dodatkowego kredytu na zakup nieruchomości, ale na pewno nie na całość wartości mieszkania! Operacje z przeniesieniem kredytu i hipoteki są skomplikowane, ale możliwe do przeprowadzenia. Generalnie – im tańsze mieszkanie kupiliśmy kilka lat temu i im większe (droższe) chcemy kupić teraz, tym szanse na uzyskanie od banku zgody na całą operację oraz dodatkowego finansowania są większe. Większe są również szanse na utrzymanie dobrych warunków kredytowych (np. 1 procentowej marży).

Sytuację komplikuje fakt, że tylko nieliczne banki uwzględniają przy liczeniu zdolności kredytowej klienta ubiegającego się o kredyt hipoteczny wpływów z najmu – nawet jeśli przedstawi się wieloletnią umowę najmu oraz PIT-y, w których mamy udokumentowany fakt odprowadzania podatków. Banki uznają, że wpływy z najmu są niestabilne (umowy przecież można wypowiedzieć). Wyjątkiem jest Getin Noble Bank.

Etykiety: , , , ,